czwartek, 8 stycznia 2015

Bez chusty ani rusz (w rolach głównych Natibaby Dakar i Lilibulle)

Dziecko, to szczęście. Dwójka - podwójne szczęście. Dwie cudowne dziewczyny, ale jednak bardzo wymagające - jedna (7 tygodni) z bolącym brzuszkiem i katarem, druga (18 miesięcy) zajmująca, zakatarzona i z temperaturą. Mama musi ogarnąć trochę w domu, bo wygląda jakby tajfun przeleciał. No i jeść też coś trzeba. Ale co robić, jak jedno płacze, drugie marudzi i biega za mną, żeby wziąć na rączki? Dwójki na rączki nie wezmę (raz próbowałam i skończyło to się tragicznie). I tu z pomocą przychodzą chusty. Najpierw jedna (córka!)- ta mała, ale duża nie odpuszcza, kręci się pod nogami i wyciąga rączki. No to w końcu druga chusta też jest... Wrzucam na plecy... Przez chwilę zastanawiam się, czy jako taki trzygłowy wielbłąd jestem w stanie zrobić cokolwiek, ale po pierwsze po chwili przyzwyczajam się do obciążenia, po drugie, jak trzeba, to trzeba, nie ma rady. W końcu wraca tatuś i... Sięga po aparat, bo zastaje taki oto widok.


1 komentarz: